Strona:Karol May - Sąd Boży.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Utesowie będą nas ścigać; zwabimy ich do pułapki, z której nikt nie potrafi się wydostać. A wówczas będą musieli wydać wam wszystko, co zabrali. Wojownicy bowiem Nawajów czatują już na nich. Kto nie ma konia, ten będzie musiał pozostawać na tratwie, dopóki nie dotrzemy do celu. Rzeka zakreśla stąd wielki łuk, prowadzący do miejsca, zwanego przez czerwonych Sitsu­‑to[1]. Czy mój brat Shatterhand dobrze pamięta to miejsce?
— Tak — odpowiedziałem. — Jeśli zaraz wyruszymy stąd, przybędziemy na miejsce skoro świt.
— Słusznie. My, tratwą, przybędziemy później. Mój brat Shatterhand rozporządza czterema rumakami. Niechaj wraz z bratem Hammerdullem, Pittem Holbersem i jednym z ich czterech towarzyszy pojedzie konno do Sitsu­‑to, aby tam nas oczekiwać. Co dalej nastąpi, to się wówczas okaże.

Uwolniliśmy ośmiu jeźdźców: czterech towarzyszów Hammerdulla i Holbersa i czterech starego Fletchera. Winnetou posłał ze mną jednego z pierwszych czterech, a nie z drugich. Fletcher był przecież naszym jeńcem Hammerdull wybrał sobie sam towarzysza; skoczyliśmy na ląd, a tratwa natychmiast odbiła. Była to niemała odwaga

58
  1. Żółta Woda.