Strona:Karol May - Sąd Boży.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nych nauczyli biali. Byłaby to tylko kara tem bardziej sprawiedliwa, że podwójnie ugodziłaby w mordercę, którego syn i bratanek znajdują się pomiędzy jeńcami.
— A więc jednak Old Cursing­‑Dry?
— Tak, to on.
Fletcher leżał dosyć blisko, aby słyszeć każde słowo. Oczy otworzył już poprzednio, kiedy mu dano jeść. Usłyszawszy teraz ostatnie słowa Apacza, zawołał:
— To nie ja; to nie ja; nie mam najmniejszego wyobrażenia! Te.... łotry są najniegodziwszymi.... jacy istnieją na świecie. Przysięgam na.... że mówię prawdę!
Znowu więc trzy przekleństwa, których niepodobna powtórzyć. Winnetou nie zwrócił na tę odpowiedź uwagi i kontynuował:
— Pa­‑Utes nie zamierzali właściwie tam obozować. Nie odkryliby obecności białych, gdyby nie dokonano morderstwa. Syn wodza wraz z dwoma innymi wojownikami wyprzedzali wojsko; naraz padły szybko jeden po drugim dwa strzały, i syn wodza zwalił się z konia martwy, a wraz z nim jeden z obu towarzyszy. Obie kule przebiły im głowy.

— Czy to dowód, że ja ich zabiłem? — ryknął wściekle Fletcher.

41