Strona:Karol May - Sąd Boży.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zapewne sporo wojowników udawało się na polowanie.—
Dotarliśmy do rzeki daleko wdole jej biegu i rozłożyliśmy się obozem wpobliżu małej polany, zewsząd okrążonej zagajnikiem. Teraz należało się zająć Pa­‑Utesami i gromadą ich jeńców. Było to przedsięwzięcie nietylko trudne, ale także bardzo niebezpieczne. Ofiarowałem się do roli wywiadowcy, Winnetou jednak obstawał przy tem, że sam pójdzie, wobec czego musiałem ustąpić. Skoro się oddalił, poczęliśmy zacierać ślady kopyt koni.

Następnie trzeba było Old­‑Cursing­‑Dry udzielić upomnienia. Wprawdzie niechętnie z nim rozmawiałem, ale niechęć musiała ustąpić, skoro w grę wchodziła całość naszych głów. Jechał wciąż za nami, a skoro zeskoczyliśmy z koni, poszedł za naszym przykładem i położył się w trawie opodal. Od czasu wczorajszej przeprawy nikt z nas nie odezwał się doń ni słowem; widać było, że jest na nas w najwyższym stopniu rozgoryczony. Może nawet knuł w duszy zemstę. Gdyby między jeńcami nie było jego syna i bratanka, mógłbym przypuścić, że zamierza nas wydać w ręce Indsmanów. Kto mógł wiedzieć, jakie myśli i rachuby zaprzątały jego mózg! Dlatego uważałem za stosowne przełamać uporczywe

33