Strona:Karol May - Sąd Boży.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pozostałem u nich jeszcze przez całe czternaście dni, aby dokończyć rozpoczętego dzieła. Mianowicie zabezpieczyłem dolinę przed Kurdami Akra. O wiele łatwiej było ją bowiem obwarować, niż dawną wioskę. Urządziliśmy gęste zasieki, uniemożliwiając dostęp kolcami i kłującemi roślinami. Wejście zabarykadowaliśmy. Wybudowałem mieszkania, bez porównania obszerniejsze i czyściejsze od starych. Następnie zabrałem się do kościołka. Wymalowałem na kamiennej płycie, wygładzonej piaskiem, Madonnę — czarną, białą i czerwoną farbą. Innych farb nie można było tutaj przygotować. Pod wizerunkiem słowa: — Zdrowaś Maryja — w językach arabskim, perskim i kurdyjskim. Coprawda, nie mogłem być dumny z tego arcydzieła, lecz jestem niezbicie przekonany, że po dziś dzień ci prości ludzie uważają wizerunek za dzieło mistrza z Zachodu. Malowidło w każdym razie spełnia swe przeznaczenie lepiej, niż niejeden Murillo, czy Rafael, w galerji obrazów w Europie.
Pracowałem również silnie nad Szir Saffi’m. Przekonywałem go, że islam uznaje Chrystusa, któremu każe nawet odbyć Sąd Ostateczny nad żywymi i umarłymi, nazywając Go Isa ben Marryam Omm Isa. Więcej nie mogłem uczynić,

256