Strona:Karol May - Reïs Effendina.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tam, otworzyłem szafę i zobaczyłem dwa żelazne naczynia oraz zapas smoły. Napełniłem jedno z nich i zapaliłem od latarni kawałek smoły, którego płomień ogarnął wkrótce inne.
— Co ci wpadło do głowy? — zapytał reis, który poszedł za mną z obu towarzyszami.
— Zapytaj lepiej, co tamtemu wpadło do głowy, — odparłem, wskazując na pomost, po którym właśnie przebiegła postać ku brzegowi. Kuglarz zamierzał widocznie powrócić. Stał już na desce, łączącej pokład z brzegiem, ale uciekł przed jasnością, którą rozlewał płomień smolny.
— Kto to jest? Kogo masz na myśli? Ja nic nie widzę! — rzekł reis, pomimo że musiał widzieć tę postać tak samo dobrze, jak ja.
— Jeśli nie wiesz istotnie, to ci powiem! — zawołałem, zapalając drugą miskę smoły i niosąc ją ku sterowi. W ten sposób oświetliłem pokład w przeciągu dwu minut, czego nie wytargowałbym od reisa nawet w przeciągu godziny.

42