Strona:Karol May - Rapir i tomahawk.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

miasteczka są wszyscy niesłychanie waleczni. A z jakiego kraju wy pochodzicie, mój panie?
— Z Francji — odparł strzelec.
— O rety, więc jesteście Francuzem?
— Oczywiście.
— Tak. Hm, hm. No, to dobrze.
Pirnero odwrócił się, nie myśląc podtrzymywać rozmowy. Po chwili wstał i opuścił pokój, dawszy przedtem znak córce, aby za nim wyszła. Usłuchała.
— Słyszałaś — rzekł Pirnero, gdy znaleźli się w śpiżarni, — kim jest ten człowiek?
— Tak; jest Francuzem — odparła.
— W takim razie muszę cię przestrzec. Przypuszczam, że ci wiadomo, iż Francuzi przywieźli nam niemieckiego, a raczej austrjackiego księcia, który ma zostać cesarzem Meksyku?
— Owszem, to tajemnica poliszynela.
— Chcę ci powiedzieć, że zdaniem mojem Austrjacy to poczciwi ludzie. Liczą wprawdzie na guldeny, które warte są tylko siedemnaście groszy, ale cóż mnie obchodzą te pozostałe trzy grosze? Nic nie mam przeciwko Austriakom, zwłaszcza, że książę Maks ma być prawym człowiekiem. Meksykanom nie podoba się jednak to, że popierają go Francuzi i dlatego nie chcą o nim słyszeć. Powiadają, że Napoleon III jest kłamcą, że nie dopełnił obietnic i że księcia Maksa wystrychnie również na dudka. Nie chcą żadnego cesarza; chcą prezydenta, którym ma być Juarez.
— Ten, który bawi teraz w Paso del Norte?
— Tak. Francuzi chętnieby go schwytali. Obsadzili kraj cały i omal Juareza nie dostali w Chihuahua.

14