Strona:Karol May - Przez pustynię tom 1.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Na kim zdobyłeś tę broń?
— Na pewnym Franku.
— Z którym się biłeś?
— Tak.
— Gdzie?
— Na polu walki.
— Na jakiem polu?
— Koło El Guerara.
— Kłamiesz.
Teraz stracił wreszcie cierpliwość. Zerwał się i chwycił za rewolwer.
— Powiedziałeś, że kłamię? Powinienem zastrzelić cię, jak…
Wtrąciłem w tej chwili:
— Jak tego Franka w Wadi Tarfaui!
Ręka z rewolwerem opadła mu, twarz jego zbladła. Opamiętał się wszakże i zapytał groźnie:
— Co znaczą twoje słowa?
Sięgnąłem do kieszeni, wyjąłem gazety i rzuciłem na nie okiem, by znaleźć nazwisko mordercy.
— Sądzę napewno, że nie jesteś Uelad Hamalekiem; nazwisko twoje jest mi dobrze znane; nazywasz się Iamd el Amazat.
Ormianin cofnął się i wyciągnął ręce przed siebie jakby dla odwrócenia ciosu.
— Skąd znasz mnie?
— Znam cię; to wystarczy.
— Nie, ty mnie nie znasz. Nie nazywam się tak, jak powiedziałeś. Jestem Uelad Hamalek i zastrzelę każdego, kto temu nie wierzy.
— Czyje to rzeczy?
— Moje.
Pochwyciłem chustkę. Była znaczona literami P. O. Otworzyłem zegarek: na wewnętrznej stronie kopert wyryte były te same litery.
— Skąd masz zegarek?
— Cóż to ciebie obchodzi? Połóż go!
Zamiast usłuchać, otworzyłem jeszcze notesik. Zaraz na pierwszej stronie przeczytałem nazwisko: Paweł Galingré; na dalszych kartkach były zapiski stenograficzne, których nie umiałem przeczytać.
— Powiadam ci, rzuć precz tę książeczkę!