Strona:Karol May - Przez kraj Skipetarów.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   239   —

Męstwo ich zapłonęło tak prędko, że życie moje byłoby w niebezpieczeństwie, gdybym był dłużej milczał.
— To słuszne, że życie swoje chroniłeś. Nie potrzebuję teraz objaśniać tym ludziom, jakie ich obowiązki.
— O powinienbyś wygłosić mowę, aby ich jeszcze bardziej zapalić, bo wówczas będę niezwyciężeni.
— Ja przemówię, zihdi! — rzekł Halef.
Znając jego zdolność krasomówczą, skinąłem mu głową na znak zgody i zapytałem:
— Kto poprowadzi wojowników?
Policyant wystąpił z oświadczeniem:
— Naturalnie, że jako policyant jestem muszirem[1] tej armii. Zachowam się bardzo strategicznie. Podzielę wojsko na dwie części, któremi dowodzić będą generałowie dywizyi. Z nimi osaczymy potajemnie nieprzyjaciela i weźmiemy go do niewoli. Nie zdoła się nam wymknąć, bo z dwu stron nadciągniemy.
— Bardzo dobrze! I to z muzyką?
— Tak, gdyż w ten sposób napędzimy wrogom strachu już podczas zbliżania się. Położymy ci u stóp skrępowanych złoczyńców. Ponieważ jednak będziesz musiał uznać nasze męstwo, więc nie czekaj z koźlętami aż do naszego zwycięskiego powrotu, lecz każ je piec natychmiast. Sprowadziłem kilka kobiet, które doskonale rozumieją się na tem; znajdują się już na dziedzińcu i przygotowują się do tego. Dla was odłoży się kawałki z nad ogona, które są najlepsze i najdelikatniejsze, bo wiemy dobrze, co nakazuje uprzejmość.
— A więc będą tutaj także kobiety?
— O i jeszcze inni! Wyjrzyj na dziedziniec, a zobaczysz także synów i córki kobiet.
— W takim razie niech kiaja poleci parobkowi zabić nie dwa, lecz cztery koźlęta i oddać je kobietom.

— Panie, ty przekraczasz miarę w dobrodziejstwach! Ale, żeby o najważniejszem nie zapomnieć: kto dostanie futerka?

  1. Marszałek polny.