Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Przez dziki Kurdystan Cz.2.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ewangelję miłości tym wszystkim, którzy błądzą jeszcze w ciemnościach. Oto są emirowie chrześcijaństwa, bohaterowie wiary, melekowie miłosierdzia.
— Ale nie wszyscy nauczają tak, jak ty teraz mówisz — wtrąciła. — Są wysłannicy, którzy prześladują głosicieli prawdziwej wiary. Patrz na ten kraj, nad którym świeci teraz to słońce! To samo słońce widziało tu śmierć tysięcy, ta sama rzeka, którą tu spostrzegasz, porwała setki trupów ze sobą. A czemu? Zapytaj emirów wiary, co mieszkali za górami Karita i Tura Szina, pytaj szejków książąt chrześcijańskich, co byli u namiestników sułtana i godzili się na to wszystko spokojnie! Czyliż każdy sułtan i szach chrześcijański nie ma prawa i obowiązku bronić chrześcijan, gdziekolwiekby się znajdowali? Dziś w nocy ocaliłam chrześcijan tej doliny od śmierci, ja, kobieta; czemu ci emirowie mniej mają władzy odemnie? Niegdyś byłam meleką, dziś jestem tylko starą kobietą, a jednak słuchają głosu mego Turcy, Kurdowie i Chaldanie. Ja także głosiłam chrześcijaństwo dziś o północy, ale nie chrześcijaństwo słowa, o którego znaczenie spierają się ci, co od mego odpadli, lecz chrześcijaństwo czynu, w który nikt wątpić nie może. Karćcie złych, a dziękować będą wam potem, podczas gdy dobrzy, co tęsknią do wybawienia, z radością powitają wasze zbliżenie. Nie wysyłajcie posłów, co gasną jak iskry w morzu, lecz mężów, których baliby się ciemięzcy, a wówczas zakrzykną góry radośnie i zatriumfują doliny; kraj spłynie błogosławieństwem i wypełni się słowo o jednym pasterzu i jednej owczarni. Azali ten jeden pasterz nie ma już swego namiestnika na ziemi? Dlaczegóż sami odwracacie się od niego? Wróćcie doń, a wówczas zjednoczycie się i potęga tego, który was wyśle, zamieni ziemię na belad el kuds[1], płynący mlekiem i miodem.

Powstała wśród tej przemowy. Postać jej wznosiła się wyprostowana przedemną, z rysów jej tryskało życie, oczy gorzały zapałem, a głos brzmiał donośnie i pełno, jak gdyby do tysięcy mówiła. Była to chwila, której nigdy nie zapomnę. Skończywszy, wyczerpana usiadła znowu. Ta niewiasta musiała wiele słyszeć i wi--

  1. Święty kraj.
185