Strona:Karol May - Przez dziki Kurdystan Cz.2.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Milczał; zatem moja nieufność była uzasadniona. Melek i bej wzięli go w środek.
— Panie, zostaniesz tutaj, czy też wrócisz do koni? — zapytał bej.
— Jak chcecie.
— Zostań więc tu. Ten człowiek mógłby spowodować konieczną potrzebę pomocy z twej strony.
— Więc idźcie; będę tu na was czekał.
Oni poszli, a ja usiadłem na głazie. Pies tak dobrze pojął swoją powinność, że szedł za raisem, dopóki go nie odwołałem. Teraz przysiadł obok mnie, położył mi głowę na kolanach, jakgdyby prosił, aby go głaskać. Nie żałowałem mu tej pieszczoty.
Siedziałem tak w ciemności długo, długo. Myśli moje pobiegły nad góry i doliny, za lądy i morza do ojczyzny. Ileż dałby za to niejeden badacz, żeby mógł być tu na mojem miejscu! Jakżeż cudownie prowadził mnie Bóg aż tutaj i chronił, podczas gdy wielkie, dobrze uzbrojone ekspedycje wyginęły i zniszczone zostały tu, gdzie ja znalazłem tak przyjazne przyjęcie! Na czemże to polegało? Ileż przeczytałem książek o obcych krajach i ludach, ile przytem nabrałem mylnych przesądów! Niejeden kraj, niejeden naród, niejeden szczep, wydał mi się teraz zupełnie innym — lepszym, niż mi go przedstawiono. Niepodobna iskry Bożej stłumić w żadnym człowieku doszczętnie, a najdzikszy człowiek uszanuje obcego, skoro się spotka z poszanowaniem z jego strony. Wyjątki są wszędzie. Kto miłość sieje, zbierze miłość zarówno u Eskimosów jak u Papuasów, u Ajnosów i Botokudów. Nie wyszedłem wprawdzie z całą skórą; ma ona trochę blizn, szram i dziur, ale dlatego tylko, że wędrowałem, żeby tak rzec, jako „ubogi podróżny“, a każdy, choćby najbardziej uprzejmy terminator, musi przyjąć czasem jakieś ostre słowo lub nawet klapsa jeszcze mniej sympatycznego. O gdybym mógł być pionierem cywilizacji i chrześcijaństwa! Nie szedłbym pomiędzy dalekich braci, aby ich od siebie odpychać lub nawet niszczyć, bo uważałbym, że tak samo są dziećmi Boga, jak my dumni egoiści. Ceniłbym każdą formę ich kultury, nawet najdrobniejszy jej zaczątek. To niemożebne, żeby jeden syn Ojca wszechrzeczy był taki sam jak drugi, to też nie samolubstwo,

171