Strona:Karol May - Przez dziki Kurdystan Cz.1.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tak.
— Więc każę go sprowadzić.
Zawołał Arnautę i dał mu odpowiedni rozkaz. Następnie musiał Selim Aga otworzyć więzienie, w którem siedział były kawas Anglika.
— Powstań — rozkazał mu mutesselim — i daj mi odpowiedź! Czy i teraz jeszcze twierdzisz to, co mi dziś powiedziałeś?
— Tak.
— Powtórz to!
— Człowiek, którego nazwałeś hadżi Lindsay Bej jest Inglis. Wziął mnie i tłumacza z Mossul i opowiadał mu, że szuka człowieka, który wyruszył, aby więźnia uwolnić.
A więc m aster Fowling-bull przecież się wygadał!
— Czy wymienił imię tego człowieka? — zapytałem Arnautę.
— Nie.
— Czy wymienił tłumaczowi imię więźnia?
— Nie.
— Ani miejsca, gdzie się więzień znajduje?
— Nie.
— Mutesselimie, czy ten Arnauta ma jeszcze coś do powiedzenia?
— To wszystko.
— Nie; to nic a nic! Selimie Ago, zamknij napowrót! O mutesselimie, tyś w istocie wielki dyplomata, tak, iż usługi twe w Stambule bardzo będę wychwalać! Pośpieszą z nadaniem ci jeszcze wyższego stanowiska, niż posiadasz. Może padyszach zrobi cię wicekrólem Bagdadu. Hadżi Lindsay Bej chce wyszukać człowieka. Czy powiedział, że to ja nim jestem? Ten człowiek chce uwolnić więźnia. Czy powiedział, że to twój więzień? Czyżby Inglis, którego ojczyzna oddalona jest prawie o sto dni drogi wielbłądem, opuszczał ją, aby Araba oswobadzać z niewoli? Opuszczając ją, nie widział nigdy Araba.
— Ale ty, czy jesteś przyjacielem Amada el Ghamdur?
— Powiadam ci, że nie widziałem go, aż dopiero w tej norze! Hadżi Lindsay Bej nie rozumie ani po turecku ani po arabsku, a tłumacz jego nie umiał dobrze

245