Strona:Karol May - Przed sądem.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Synem nieprawdy? Cofnij te słowa, bo hańbią one waszą własną wiarę, waszą własną religję!
— Psie! Nie obrażaj mnie! Udowodnij to, co wyrzekłeś!
— Weź koran i otwórz go na dziewiętnastej surze! Przeczytasz: „Oto jest Jezus, syn Marji, słowo prawdy“. I ty mienisz tego, którego wasz zakon nazywa słowem prawdy, — ty go mienisz synem nieprawdy?
— Milcz! — nakazał.

— Nie będę milczał! Moja wiara chrześcijańska nie potrzebuje obrony — jest tak piękna i wzniosła, że obejdzie się bez moich słabych słów. Ale tutaj są obecni liczni muzułmanie, którzy spokojnie znoszą twe zohydzanie islamu. Idź do dżawahmi[1], do medahris[2], a usłyszysz, że w dniu ostatecznym Jezus zejdzie, aby sądzić wszystkich żywych i umarłych! I tego, którego islam mianuje sędzią dnia ostatniego, ty śmiesz nazywać synem nieprawdy? Czy może mam sobie wytłumaczyć tę zniewagę

  1. Meczety.
  2. Uniwersytety.
85