Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dlatego i ten starzec mówił pocichu, bo assad-bej, wzburzyciel i dusiciel trzód, mógł usłyszeć jego słowa.
Teraz dopiero uderzyło mnie to, że nie zauważyłem w duarze ani jednego mężczyzny, zdolnego do noszenia broni. Tylko kilka ciekawych głów kobiecych widać było między zasłonami namiotów.
— Czy wszyscy wasi mężowie wyszli, aby go zabić?
— Wszyscy mężowie i młodzieńcy, razem z gośćmi, śmiałymi synami Uelad Sliman.
Na tę wieść opuściło mnie całkiem znużenie.
— W takim razie ja także pójdę zobaczyć sidi-el-salssali, pana trzęsienia ziemi!
Wiedziałem, że tak nazywają lwa z powodu siły jego głosu.
— Be issm lillahi, na miłość Boga, mów ciszej! — prosił trwożnie starzec. — Gdy on to usłyszy, będziesz zgubiony! On przyjdzie i poszarpie cię na sztuki.
— Czy oszalałeś, sidi — lamentował Hassan el Kebihr — że chcesz sobie dać podrzeć ciało i potrzaskać kości przez „pana z grubą głową“, który ma więcej siły, aniżeli dziesięciu szejtanów i stu dyabłów razem? Zabiłeś panterę i żonę pantery, lecz assad-bej szydzi z twej kuli i śmieje się z noża; skóra jego twardsza od tarczy Nurab-a-Tor-el-Khadra.
— Przez twoje usta mówi obawa, a mowa twoja kapie od strachu, Hassanie. Allah stworzył kobietę i dał jej twoją postać.
— Gdyby mi to powiedział ktoś inny, zadusiłbym go na miejscu. Hassan-Ben-Abulfeda-Ibn-Haukal al Wardi-Jussuf-lbn-Abul-Foslan-Ben-lshak al Duli nie zna obawy, ani strachu, ponieważ jest Dżezzar-bejem, dusicielem ludzi, ale nie jest już ani młody, ani tłusty. Lew go już nie pożre!
— To też nie będzie mógł cię pożreć, gdyż zostaniesz tu z Jussufem przy zwierzętach — pocieszyłem go.
On był z tego rozkazu widocznie zadowolony, mniej zaś Korndorfer.