Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/449

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzeliśmy w górę, a tam na drzewie szpilkowem zaczęły się ukazywać światełka jedno po drugiem. Pustelnik obchodził wilię przy choince. Co za cud, tu na Wschodzie pośród Beduinów! A jaki to widok dla mnie, który nie mogłem sobie wyobrazić Bożego Narodzenia bez drzewka! Arabowie patrzyli na to obce dla nich widowisko w milczeniu, Alam zaś powiedział do mnie:
— Sidi, to jest drzewo, o którem wczoraj mówiłeś. Jakie ono piękne! Mówi do mnie o nur es sema, które zeszło w mej duszy!
Kogo na górze w chacie nazajutrz zastałem i czego się dowiedziałem, o tem opowiem miłemu czytelnikowi może innym razem!...