Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/359

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po odmówieniu modlitwy porannej wypiliśmy trochę wody, zagryźliśmy daktylami, a posiodławszy konie, rozpoczęliśmy jazdę na nowo.
Zbliżaliśmy się dzisiaj do owych mniej odwiedzanych krain, w których leży sporna jeszcze do dzisiaj granica między Algieryą a Tunezyą. Mieszkający tu i ówdzie Beduini prowadzą z sobą ustawiczne spory. Jest to wogóle okolica niebezpieczna i krwią przesiąknięta, gdyż krwawy odwet pożera tam rokrocznie więcej ofiar, niżby kto przypuszczał. Tutaj musieliśmy być bardzo ostrożni.
I Krumir miał się dobrze na baczności. Okazał wprost zdumiewającą znajomość kraju i udowodnił tem, że zasłużył w zupełności na miano el Chabir. Nie ominął najmniejszej wklęsłości gruntu, najbardziej samotnego krzaka, żeby nie wyzyskać go jako osłony przed niepowołanemi oczyma. Pokonywał wszelkie trudności z przewidującą pewnością, godną podziwu i świadczącą niezbicie, że nie poraź pierwszy przejeżdżał te strony. Należało także wziąć pod uwagę to, że Mochallah niewątpliwie bardzo utrudniała mu ucieczkę, dlatego można było przypuścić, że przywiązał ją w ten sposób do konia, iż była zupełnie w jego mocy.
O koło południa dostaliśmy się do gór Szania, skąd przez Dra el Haua można spojrzeć w najniebezpieczniejszą część Tunezyi. Jest to kraina szotów i sebch. Hen, w dole, wprost na południe, przeżyłem raz na szocie Dżerid tak okropną przygodę, że na jej wspomnienie dzisiaj jeszcze wstają mi włosy na głowie. Niema nic tak podstępnego jak szoty. Leżą sobie tak jasne i pogodne, lodowata ich powierzchnia połyskuje tak zapraszająco, a jednak pod tą uśmiechniętą powierzchnią czyha śmierć.
Na południe od Dżebel Aures i wschodnich odnóży tej masy górskiej; rozciąga się lekko falista równina z zagłębieniami, pokrytemi pokładami soli. Jako pozostałości dawnych wielkich jezior lądowych noszą one w Algieryi nazwę szotów, w Tunezyi zaś sebch, a skła-