Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/350

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

boimy się was, chociaż liczniejsi jesteście od nas, a jeszcze przed zachodem słońca przybędzie z Sellum Jamar es Sikkit, by wam powiedzieć, że jesteśmy waszymi gośćmi.
— On nie przybędzie!
— Ja mówię, że przybędzie! Czy znasz Omara Altantawi, szejka Meszeerów z Hadżeb el Aiun i Hamra Kamuda?
— Znam.
— Czy to wasz nieprzyjaciel?
— To nasz brat.
— To dobrze. On był z nami i pojechał do Sellum po twego ojca, Jamara es Sikkit.
— Czy mówisz prawdę?
— Emir z Frankistanu nigdy nie kłamie! Przypatrz się tym dwom Meszeerom z ferkah szejka Altantawi! Czy znasz ich?
Moja nieustraszoność wzbudziła w nim widocznie podziw, skoro mi tak dobrodusznie odpowiadał. Kiedy zaś przypatrzył się po raz pierwszy dobrze obydwu ludziom, wydało mi się, że się zakłopotał.
— Znam — odrzekł.
— Strzeż się zatem, byś przeciwko nam wrogo nie występował, dopóki nie usłyszysz rozkazów swojego ojca.
— Czego chcecie od nas?
— Wpierw odpowiedz na moje pytanie: Czy Saadis el Chabir, Krumir z ferkah ed Dedmaka jest u was?
— Jest.
— On porwał nam dwa konie i dziewczynę. Żądamy, żebyś go nam wydał razem z łupem.
— On był nam przewodnikiem w wielu naszych wędrówkach, dziś spożył z nami znowu chleb i sól i pił wodę; nie wydamy go zatem nikomu!
— W takim razie przyjmiesz na siebie odpowiedzialność za wszystkie skutki tego kroku.
— Przyjmuję. Wy jesteście naszymi wrogami, podpadliście krwawej zemście, ponieważ zabiliście Hamemę w duarze Seraia bent.