Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/344

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak. To zupełnie ten sam powód, dla którego jeździec wogóle zsiadał; chciał on ulżyć koniowi, aby uniknąć odcisków kopyt. Ale teraz musimy zbadać, czy inni także zsiadali z koni.
— Jak się o tem dowiesz?
— Poszukam.
Badałem dalej i niebawem znalazłem coś nowego.
— Popatrz, Achmedzie! — rzekłem.
— Co to?
— Wąż, narysowany nożem na kamieniu.
— Nie nożem, lecz albo ostrzem włóczni, albo kolcem, przytwierdzonym do pięty. Hamemowie mają zamiast ostróg żelazne kolce, jak to sam pewnie widziałeś. jeden z nich zsiadał tutaj i pośliznął się, przyczem zarysował kolcem kamień. Linia ta mogła także powstać w ten sposób, że ten człowiek oparł się przy zsiadaniu na włóczni, która się obsunęła. Dwu zsiadało tu z koni, a zatem pewnie i reszta uczyniła to samo. Zwierzęta miały stąpać tak lekko, jak tylko mogły. Powiedz naszym, żeby powoli jechali za nami!
Ruszyłem dalej w tym samym kierunku i w pięć minut potem zobaczyłem tam, gdzie kamień przechodził w grunt miększy, znowu ślady dwu koni. Teraz odgadłem już wybieg Krumira i przywołałem towarzyszy do siebie.
— Co znalazłeś? — zapytał Ali en Nurabi.
— Że Krumir nie był przecież tak nieostrożny, jak mnie się zdawało — odrzekłem.
— Zadał sobie wiele trudu, ażeby wyprowadzić nas w pole.
— Czy zgubiłeś ślad jego?
— Nie. Przypatrzcie się okolicy! Skalisty grunt, leżący za nami, przechodzi tu w miększy. Granica między kamieniem a ziemią jest dość ostra i zwraca się tutaj na lewo, tworząc łuk półkolisty. Aby nas zmylić, zsiadł Saadis el Chabir ze swoimi ludźmi z koni, aby zwierzęta lżej stąpały, posunął się twardym gruntem wzdłuż tej granicy i odsyłał od siebie co pewien czas po dwu jeźdźców. W ten sposób musiały powstać cztery różne tropy, a każdy z nich biegnie w innym