Strona:Karol May - Pomarańcze i daktyle.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nienie miało zapewne związek z bólem, z jakim na mnie czekano.
Madame, w sukni po europejsku skrojonej z czarnego jedwabiu, siedziała na taburecie, przerzucając jakiś romans. Mademoiselle leżała na aksamitnej otomanie w wygodnem i malowniczem oryentalnem ubraniu. Szerokie, jedwabne jej spodnie sięgały od pasa aż do kostek, a bosa noga tkwiła w niebieskim pantoflu, haftowanym złotem. Delikatne wstawki koronkowe, przetykane złotem, okrywały jej szyję i piersi, a na tem miała turecką bluzkę, ozdobioną kosztownemi arabeskami i szeregami drogocennych guzików. Ciemne włosy, z wplecionymi w nie sznurami pereł, obwiązane były niebieskim i różowym fularem.
Obie panie wstały na nasz widok, prawie nie mogąc ukryć swego zdziwienia z powodu towarzyskiego faux pas, popełnionego przez pana domu tem, że obcego wpuścił do tego pokoju, nie oznajmiwszy go poprzednio. Zaledwie jednak usłyszały moje nazwisko, ustąpiło zdziwienie miejsca nieukrywanej radości.
Madame podbiegła ku mnie i ujęła mnie za rękę.
— Co za szczęście, monseigneur, że pan nareszcie przybywa! Tęsknota nasza za panem nie miała granic, ale teraz odzyskamy z pewnością spokój, ponieważ pan pośpieszy za naszym dzielnym Bothwellem i pomoże mu odszukać Renalda!
— Zapewne, madame, że uczynię to, skoro pani sobie tego życzy, proszę tylko powiedzieć, kto jest ten Renald i jaki związek zachodzi między nim a Emerym, którego spodziewałem się tutaj zastać!
— Pan rzeczywiście nic jeszcze nie wie o tem? Mon dieu, całe miasto mówi już o tem oddawna!
— Ależ, Blanko — wtrącił Latréaumont — zważ na to, że monseigneur przybywa właśnie z przystani!
Vraiment, to prawda! Pan nie może jeszcze nic wiedzieć! Proszę pana usiąść! Clairon, powitaj naszego gościa!
Η