Strona:Karol May - Podziemia egipskie.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wego kurytarza. Selim nie posiadał się z radości i pełen zdumienia pytał:
— Effendi, skąd ty wiedziałeś, że w tem miejscu kopać należy?
— Nie wiedziałem, ale odgadłem. Powietrze tu takie znośne, że odrazu przyszło mi na myśl, że ta komora nie może być odcięta od świata. A że w tem miejscu nie było muru, tylko ściana piaskowa, nietrudno było chyba rozstrzygnąć, gdzie robotę rozpocząć należy.
Kopaliśmy dalej wytrwale, zresztą Selima już do gorliwości zachęcać nie potrzebowałem, bo z każdą chwilą rosły jego siły i bohaterski animusz. Ben Nil przyświecał nam pochodnią, modląc się do Allaha i od czasu do czasu odgrażał się złoczyńcom.
— A więc sądzisz, że się ocalimy? — zapytał.
— Jeszcze ani chwili o tem nie wątpiłem, Nazewnątrz musimy się wydostać w każdym razie, jeśli nie tu, to gdzie indziej. Ten fakir nie zdoła zatrzymać nas tutaj. On nie ma pojęcia, ja-

91