Strona:Karol May - Pantera Południa.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tać. Gdy będzie w naszych rękach, zmusimy szubrawca, aby nam pokazał drogę do wolności.
— Najlepszy i bodaj jedyny sposób — potwierdził Mariano. — Mamy krzesiwo, które Pardero nosił przy sobie, możemy więc spokojnie zgasić latarkę, by nas nie zdradziła. Wracajmy do wejścia korytarza i usuńmy rygle. Jeden zostanie w korytarzu, drugi zaś schowa się za uchylonemi drzwiami. Gdy tylko wejdzie strażnik, schwytamy go i obezwładnimy.
— A my? — zapytała Karja.
— Panie ukryją się w celi; Mariano pozostał w ciemnym korytarzu; Unger schował się za drzwiami.
Czekali sporą chwilę, aż rozległ się daleki szmer. Niebawem usłyszeli głuche uderzenie drzwi, potem jakieś dziwne szarpnięcie; wreszcie rozległy się kroki, coraz bliższe.
To szedł strażnik. Mała ślepa latarka rzucała na niewielką odległość światło niewyraźne, które padło po chwili na otwarte drzwi. Strażnik stanął i zawołał półgłosem:
— Sennor Pardero!
Nikt nie odpowiedział; strażnik podszedł więc bliżej ku wejściu i zaczął rozglądać się po korytarzu. Niewyraźne światło padło na postać Mariana, opartego o ścianę korytarza.
— Sennor Pardero? — zapytał strażnik.
— Tak — odparł Mariano zmienionym głosem.
— Senner Verdoja odjechał do hacjendy; mam podążyć tam razem z panem.
— A reszta?
Gdyby w korytarzu nie było tak ciasno, tak wil-

19