Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Pantera Południa.djvu/19

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Niema. Strażnik wróci dopiero za godzinę.
— Mamy więc czas. Sennor Mariano jest w celi sąsiedniej.
— I jego musimy uwolnić — rzekła Indjanka. — Ale w jaki sposób rozluźnimy pańskie kajdany? Nie mamy przecież kluczy, by otworzyć zamki.
— Łańcuchy nie mają wcale zamków, są tylko przymocowane do kawałków żelaza, wbitych w ścianę, których nie mogę dosięgnąć. Niech pani popatrzy sennorito.
Było tak, jak mówił. Leżał na plecach; obie ręce miał zapomocą łańcucha przymocowane do ściany. Łańcuchy były krótkie, więc obie ręce rozstawiono mu tak, aby jedna nie mogła dosięgnąć drugiej. Karja zorjentowała się w okamgnieniu, jak będzie można rozplątać łańcuchy; nie przeszła minuta, a Unger stanął już na nogach, przeciągając swe potężne muskuły marynarza, by przywrócić zastygające krążenie krwi.
— Ależ to szczęście w nieszczęściu! — rzekł. — Nie traćmy jednak czasu na rozmowę, a uwolnijmy Mariana.
Otworzyli sąsiednią celę. Mariano był w tem samem położeniu, co Unger. Nie odpowiedział na pukanie, przekonany, że to któryś z dręczycieli przychodzi drwić z niego. Skrępowany był tak samo, jak Unger, dlatego też kwestja oswobodzenia z więzów zajęła kilka chwil zaledwie. Teraz obie dziewczyny musiały opowiedzieć, w jaki sposób się oswobodziły. Unger i Mariano byli pełni podziwu dla ich przytomności umysłu; one zaś miały obok siebie mocnych i odważnych obrońców.
Mariano zaproponował, aby panie zatrzymały sztylety, a rewolwerów ustąpiły jemu i Ungerowi. Postą-

17