Strona:Karol May - Pantera Południa.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
V
OCALENIE

Podczas, gdy do piramidy zbliżało się coraz bardziej niebezpieczeństwo walki, czwórka naszych jeńców siedziała w jej wnętrzu i rozważała sposoby ratunku. Uwięzieni liczyli na Sternaua. Tymczasem już dwie noce minęły, co w ich warunkach równało się niemal wieczności. Woda była prawie na wyczerpaniu, pożywienia nie mogło starczyć na długo, trupy Pardera i strażnika wydawały odór nieznośny, ze studni zaś rozlegały się w regularnych odstępach czasu obłąkane ryki, lub wstrząsające jęki Verdoji. Indjanka Karja panowała nad sobą, lecz Emma napróżno walczyła z trwogą. Nie wierzyła już w możliwość ratunku. Mógł przyjść tylko z zewnątrz, a któż go miał przynieść? Wnętrze piramidy było tajemnicą, a ci którzy ją znali, teraz leżeli martwi, albo też wili się w nieludzkich bólach na dnie studni.
Emma złożyła ręce.
— Matko Boska, módl się za nami w tej strasznej godzinie. Nie pozwól nam zginąć w okrutnej ciemnicy. Daj nam ujrzeć światło dnia. Będę wielbiła Twą dobroć, póki życia mego!
Kapitan Unger milczał, Mariano zaś ujął rękę Emmy i zaczął prosić:

103