Strona:Karol May - Pantera Południa.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

były umocowane, jak również sufit; na górze i na dole zobaczyli żelazne zębate haki, umieszczone w otworach. Tkwiły mocno i nieruchomo; nie można było ustalić, w jaki sposób się poruszają.
— Nie pozostaje nam nic innego, jak wysadzić resztę drzwi, — rzekł Sternau. — Przyniosę jeszcze dynamitu. Chwilowo chodźmy dalej.
Uszli dobry kawałek drogi, zanim dotarli wreszcie do drzwi, położonych po prawej stronie muru, podczas gdy korytarz prowadził dalej. Sternau wziął plan do ręki i zaczął badać.
— Czego szuka mój brat? — zapytał Niedźwiedzie Serce.
— Miejsca, w którem się znajdują jeńcy. Uwięziona ich z pewnością pośrodku piramidy, wpobliżu studni, tam bowiem czuć się powinni najbezpieczniej. Te drzwi musimy wysadzić, gdyż po tym korytarzu dalej nie pójdziemy.
Pozostali zabrali się znowu do wiercenia otworów; Sternau napełnił je świeżo przyniesionym ładunkiem prochu. Cofnęli się na odpowiednią odległość; po detonacjach powtórzyło się to samo, co przedtem. I tu znaleźli żelazne haki, wystające z kamienia na kształt zębów, i tu nie mogli odkryć mechanizmu. Człowiek, który go wynalazł, z pewnością posiadał niepospolity dar fantazji.
Postępowali nadal według wskazówek Sternaua. On zaś przyniósł, oprócz prochu, motykę i żelazną dźwignię. Spróbowali tych narzędzi przy następnych drzwiach, nie osiągając jednak żadnej korzyści. Musieli znowu uciec się do prochu. Drzwi miały rygle z dwóch

101