Strona:Karol May - Old Surehand 06.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  266  —

— A cóż innego mam robić?
— Musicie być na to przygotowani, że on nie tylko będzie uderzał, lecz także rzuci młotem.
— Przed tem ja się zastrzegę!
— On mimo to może tak zrobić, a gdyby się to raz stało, skutków nie będzie można już zmienić. Czy zawadzałoby wam to, gdyby młot przywiązać do ręki.
— Nie zawadzałoby. Czy to potrzebne?
— Chodzi o to, żeby nieuczciwy nie miał przewagi nad uczciwym przez możność rzucenia młotem. Czy zgadzacie się na to?
— Oczywiście. Byle tylko mieć dość swobody do władania trzonkiem.
— Już ja o to się postaram, bo ja młoty przywiążę. A zatem chodźcie!
Gdy wróciliśmy na miejsce, zastaliśmy Spencera już rozwiązanego. Winnetou stał przed nim z odwiedzionym rewolwerem, grożąc mu:
— Jeśli blada twarz uczyni jakikolwiek ruch w celu ucieczki, strzelę natychmiast!
Przywiązałem obu przeciwnikom młoty do rąk w ten sposób, że mogli nimi swobodnie poruszać, ale nie rzucać. Potem, dobywszy rewolweru, powtórzyłem groźbę Apacza.
Położenie było wysoce przykre i niepewne. Utworzyliśmy koło, w którem zapaśnicy stanęli blizko siebie. W rękach mieli młoty o jednakiej ciężkości i mierzyli się wzajem oczyma. Kowal był spokojny i zimny, Spencer zaś bardzo rozdrażniony.
— Nie zaczynać, zanim ja nie dam znaku! — rozkazał Winnetou. — Każdy może korzystać ze wszystkiego i używać rąk wolnych!
— To dobrze, to bardzo dobrze! — cieszył się Spencer. — Teraz mi nie ujdzie!
— Tak — zawołał jeden z jego towarzyszy. — Jeśli ci wolno chwytać także drugą ręką, to już po nim. Weź go za gardło, żeby oddech stracił!
— Zamknij dziób! — krzyknął na niego Hammer-