Strona:Karol May - Old Surehand 05.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  5  —

— Czy widzisz ten ciemny pas w trawie, ty stary szopie, Picie Holbersie? Jak sądzisz, co to? Czy to nie trop ludzki przypadkiem?
— Jeśli sądzisz, że to trop, to nie mam nic przeciwko temu, kochany Dicku — odparł zapytany z właściwą sobie oschłością.
— Tak, to jest trop. Musimy pójść tam, żeby zobaczyć, skąd i dokąd prowadzi.
Sądził, że my będziemy tego samego zdania i tam się udamy, ale Winnetou zwrócił się w milczeniu na prawo wzdłuż brzegu, nie troszcząc się o trop. Nie mogąc tego pojąć, odezwał się do mnie Hammerdull:
— Czemuż tam nie jedziecie, mr. Shatterhand? Na Dzikim Zachodzie trzeba przecież każdy zauważony trop odczytać, wzgląd na bezpieczeństwo to nakazuje!
— Przyznaję słuszność — potwierdziłem.
— Musimy więc bezwarunkowo się dowiedzieć, w którym idzie kierunku.
— Prowadzi ze wschodu na zachód.
— Jakto? Tego nikt przed dokładnem zbadaniem nie może wiedzieć. Trop może także biec z zachodu na wschód.
— Jeśli tego nikt odgadnąć nie potrafi, to ja i Winnetou nie jesteśmy chyba ludźmi, bo my to wiemy.
— Nie może być, sir!
Pshaw! Od kilku dni mamy wiatr z zachodu, a z tego powodu wszystka trawa położyła się końcami na wschód. Każdy dobry westman wie, że trop równoległy z tym kierunkiem nie jest tak wyraźny, jak odwrotny. Ten trop leży przynajmniej o pięćset kroków. Skoro go z tej odległości widzimy, w tem dowód, że jechano tędy ze wschodu na zachód.
All devils, to bystry domysł! Jabym na to nie wpadł. Nieprawdaż, stary szopie, Picie Hojbersie?
— Jeśli sądzisz, że uważam cię za niezdolnego do rozwiązania podobnej zagadki, to masz słuszność — przyznał Holbers.
— Słuszność, czy nie, to wszystko jedno. Ty także łyżką nie jadłeś rozumu. Zapamiętaj to sobie! Ale, mr.