Strona:Karol May - Old Surehand 04.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  477  —

— I były jeszcze?
— Tak.
— Gdzie mieszkaliście?
— W gospodzie Hilleya przy Waterstreet.
— Gospodarz uczciwy człowiek, na niego nie można rzucić podejrzenia. Ale tam niema osobnych pokoi, tylko wielka wspólna sypialnia.
— Tak. Tam stały nasze łóżka.
— Aha! I w tej izbie otwieraliście torby?
— Nie, na dole w izbie gościnnej.
— Patrzył kto na was wtedy?
— Nie, w owej chwili byliśmy jedynymi gośćmi, nikt więc nie mógł nas podpatrzeć. Potem poszliśmy spać, a torby położyliśmy pod poduszkami.
— Tak! Hm! To nie daje mi żadnej wskazówki. Musimy zaraz udać się do Hilleya, ja oglądnę miejsce i poszukam innych śladów. Chodźcie, mr. Hammerdull i mr. Holbers! Śpieszmy się!
Na to ja się odezwałem, siedząc wciąż jeszcze na swojem miejscu, gdy tymczasem wszyscy inni, powstawszy już przedtem, skupili się byli dokoła stołu.
— Zostańcie tu, na Boga, mr. Treskow! Tam nie znajdziecie złodzieja.
Oczy wszystkich zwróciły się na mnie, a Treskow zapytał szybko:
— Kto to mówi? Ach to wy! Skąd przyszło wam to twierdzenie do głowy?
— Na podstawie domysłów.
— Czy jesteście prawnikiem?
— Nie.
— Urzędnikiem policyi?
— Także nie, ale zdaje mi się, że można nie być ani jednym, ani drugim, a mimo to dobrze wziąć się do rzeczy. Pozwólcie, że zadam mr. Hammerdullowi i mr. Holbersowi kilka pytań!
Powstawszy z krzesła, podszedłem do ich stołu, dzięki czemu zobaczyli mnie obaj, mimo że dokoła cisnęło się wielu ludzi. Teraz nastąpiło to, czego się