Strona:Karol May - Old Surehand 04.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  354  —

gółów z żeglugi, oraz ostatnich wypadków w tej dziedzinie. Omawiali także statki, stojące na kotwicy w przystani.
— Czy wiecie — spytał jeden z nich — że „L’ horrible“ stanął na kotwicy?
— „L’ horrible“? Dawny okręt korsarski?
— Tak. Dowódcą jest porucznik Jenner. Wspaniały statek, niezrównany w budowie i w uzbrojeniu! Dowiódł tego „czarny kapitan“.
— Szkoda biedaka, że musiał skosztować stryczka! Prawda?
— Wierutna szkoda! On potrafił coś zrobić z siebie i swoich chłopców.
— On sam może mniej, ale miał znakomitego żaglomistrza, który właściwie dowodził.
— O tem także słyszałem. Podobno nie był to mężczyzna, lecz kobieta, prawdziwy szatan. Wierzę w to chętnie, gdyż dyabeł, ilekroć chce sobie zrobić szczególną przyjemność, włazi w babę.
— Słusznie! — rzekł trzeci. — Była to kobieta i nazywano ją „miss admiral“. Miała być córką starego wilka morskiego, który ją brał z sobą na wszystkie podróże. Przez to stała się istnym mężczyzną, czuła się dobrze tylko na wodzie i doprowadziła z czasem do tego, że lepiej kierowała okrętem, niż niejeden doświadczony kapitan. Każdy marynarz wie, że bywały takie kobiety i że dzisiaj są jeszcze. A kto chce o niej więcej słyszeć, niech spyta długiego Toma. Zdaje mi się, że ten hultaj jeździł już z „czarnym kapitanem“ i zna „L’ horrible’a“ lepiej, niż to okazuje.
— Tego można się po nim spodziewać. Jeśli tak było rzeczywiście, to nie myślę mu tego brać za złe. Na statku korsarskim przynajmniej nie żyje się tak nędznie, jak na kupieckim. Nie chcę dłużej mówić, ale wy się dorozumiecie, co mam na myśli!
— Tere fere! Mów śmiało! Albo ja powiem, jeśli ty się boisz. Gdyby „czarny kapitan“ żył jeszcze i to jako właściciel „L’ horrible’a“, poszedłbym zaraz do niego na pokład. Sądzę, że przyznacie mi słuszność.