Strona:Karol May - Old Surehand 03.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—  149  —

Stop, stary, hihihi! Teraz cię znam! — Nazywasz się Piotr Polter, albo Molter, albo Wolter, albo...
— Polter, Piotr Polter, dawniej marynarz na statku wojennym „Nelson“ jej angielskiej mości, a potem sternik na okręcie Stanów Zjednoczonych „Swallow“, jeśli chcesz sobie to zapamiętać! Później zostałem trochę westmanem i jestem.
— Wiem... wiem wiem! Byłeś u nas i na koniec omal że mię na śmierć nie spoiłeś. Hihihi, masz gardło, jakiego jeszcze nie widziałem i umiesz pić, jak sam stary Mississipi. Gdzież bywałeś potem i dokąd teraz dążysz?
— Bywałem trochę po świecie i teraz chcę was odwiedzić, jeśli ci to na rękę.
— Nas? A to poco?
— Ci gentlemani mają pomówić z waszym kapitanem, czy kolonelem. Czy będzie można zastać go w domu?
— Przypuszczam. Kiedy stąd wyruszacie?
— Jak najrychlej. Pojedziesz z nami, he?
— Chętnie, jeżeli nie każecie mi czekać za długo.
— Im rychlej, tem lepiej dla nas! Jedz i pij, stara pukawko, a potem ruszamy!
Zrozumiecie, panowie, że ci osobliwi ludzie i te postaci żywo mię zajęły. Byłbym chętnie dowiedział się o nich czegoś bliższego, lecz na Zachodzie nie zawsze dobrze jest stawiać zbyt natarczywe pytania. O Piotrze Polterze słyszałem już niegdyś. Przybył on nad Arkanzas wyłącznie dla rozrywki, zapoznał się u Winklaya z kilku traperami, a ci zabrali oryginała z sobą na preryę. Zachowywał się tam wcale nieźle i pomimo niejednego figla, którego im spłatał, zdobył nawet sympatyę Fireguna. Lubieli go towarzysze pomimo jego dziwactw, a kiedy potem wracał na Wschód, rozstali się z nim niechętnie.
Teraz, jedząc i pijąc, siedzieli ci czterej ludzie blizko mnie. Przypadkiem usłyszałem, że elegant spytał cicho