Strona:Karol May - Oko za oko.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Porucznik wrócił na swoje miejsce uspokojony nieco, a żołnierze poczęli się przygotowywać do drogi. Wiadomości, które uzyskałem, były dla mnie bardzo ważne, niestety nie dawały mi nadziei odnalezienia zaginionego brata przewodnika z Maabdah. Pozostała mi tylko jedna jedyna osoba, od której mógłbym się dowiedzieć o miejscu pobytu nieszczęśliwego, a tą był Ibn Asl. Pominąwszy nawet tę okoliczność, że udałoby mi się go schwycić, to wątpliwie jest, czy zdołam wymóc na nim potrzebne wskazówki. Rad nierad pocieszałem się myślą, że może w najbliższe przyszłości zabłyśnie jaka szczęśliwa gwiazda i ułatwi mi trudne zadanie.
„Sokół“ reisa effendiny stał na poziomie bagna u lewego brzegu Nilu. Drogę tę pieszo można było odbyć co najmniej w dwie godziny, co wcale nie przechodziło sił jeńców. Reis effendina postanowił wpakować ich pod pokład. Wielbłądy zaś kilku żołnierzy miało odstawić lądem do Chartumu.
Wyruszyliśmy prawie przed samem południem. Emir jechał na przodzie, ja zaś zwlekałem umyślnie tak, abym wsiadł na wielbłąda ostatni, a czyniłem to ze względu na fakira el Fukara, który leżał bezsilny nad bagnem, oddany na pastwę miljardów much, głodny do tego i spragniony. Wzbudziło to we mnie współczucie, mimo, że nie zasłużył na nie. Miałem wła-

122