Przejdź do zawartości

Strona:Karol May - Niewolnice.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gliśmy się tu spodziewać. Malafie, zbliż się, napij się z naszej czary i wypal z nami fajkę powitania!
Malaf zwrócił się do nich. Był to dowódca owych ludzi, którym odebrałem jeńców.
— El Ukkazi i Abd Asl, ojciec naszego władcy! — zawołał zdumiony. — Niechaj Allah ześle wam łaskę i szczęście na każdym kroku! Pozwólcie, aby was sługa wasz powitał!
Przystąpił do nich i skłonił się głęboko.
— Czy jesteś tutaj przypadkiem? — spytał się fakir.
— Nie. Bierzemy wodę dla karwan er rekwik[1].
— Każ więc swoim ludziom napełnić wory, a ty tymczasem przyjdź do nas do namiotu. Chciałbym cię o syna zapytać.

Słysząc to, ucieszyłem się bardziej, niż gdyby mi kto tysiąc franków darował, gdyż byłem pewien, że dowiem się nie-

  1. Karawana niewolników.
17