cając mnie badawczem spojrzeniem. — A więc nie zboczył pan z drogi?
— Nie.
— Hm! dziwne! Stawiam mego muła przeciw młodej kozie, że nie jesteś pan westmanem. Skądże pochodzisz?
— Z Niemiec.
— Hm, to bardzo prawdopodobne. Dowodzi tego strój i ubiór. Sądzę, że wolno zapytać, co tu pan robi i jak się nazywa?
— Dlaczegóżby nie? Skoro jednak przybyłem tu pierwszy, i do pytań powinienem mieć pierwszeństwo.
— Do licha! Jaki formalista z tego człowieka! Nie będziemy więc ukrywać, że jesteśmy westmanami, i to najprawdziwszymi westmanami, a nie żadnymi poszukiwaczami padliny, których gromady niepokoją starą prerję. Jak się zwiemy? Sądzę, że prawdziwe nazwiska nie będą pana interesować; wystarczy, jeżeli powiem, że ze względu na nosy cały świat nazywa nas „parą Snufflerów“. Przydomek to nieco irytujący, ale przyzwyczailiśmy się do niego. Teraz, skoro pan wie, kim jesteśmy i jak się nazywamy, zechciej odpowiedzieć na moje pytanie.
Strona:Karol May - Na dzikim zachodzie.djvu/18
Wygląd
Ta strona została skorygowana.