Skoro poznacie drogę, nie będę wam potrzebny.
Dżafar wtrącił:
— Może zrezygnowalibyśmy z pana znajomości topografji, ale nie możemy zrezygnować z pana towarzystwa. Pomyśl tylko, sir, z jakich opresyj wyszliśmy dopiero niedawno i jakie nas jeszcze czekają niebezpieczeństwa!
— Wiedzieliście przecież o nich i byliście przygotowani na wszelkie przeciwności. Pan ma trzech przewodników i dwuch służących. Jeżeli dodasz do tego, sir, braci Snuffles, będziesz miał orszak z ośmiu ludzi, którzy nie noszą duszy na ramieniu. Ja przybyłem tu sam z gór Gros-Ventre, droga moja prowadziła prawie ciągle przez teren wrogich mi Indjan, a jednak nie czułem lęku.
— Pan, cóż w tem dziwnego! Czy nie mógłby pan pozostać z nami, przynajmniej dopóki nie przestanie nam grozić niebezpieczeństwo Komanczów?
— Hm. Właściwie nie mam czasu.
— Mimo to proszę jeszcze raz, pozwól się, sir, przebłagać. Jestem dla pana obcym człowiekiem, nie zechcesz zapewne ponieść
Strona:Karol May - Na dzikim zachodzie.djvu/173
Wygląd
Ta strona została skorygowana.