Strona:Karol May - La Péndola.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A więc nie byli wcale aresztowani?
— Nie, mamo. Wstydzę się okropnie, jestem wielki osioł.
Przy tych słowach Kurt wybuchnął serdecznym płaczem. Matka wzruszona rzekła:
— No, uspokój się, uspokój. Pójdę do pana prokuratora, który przyjechał tu przed chwilą i będę go prosiła o przebaczenie w twojem imieniu.
— Idę z tobą, mamo, — odparł Kurt zdecydowanie. — To przecież ja powinienem go właściwie przeprosić, a nie ty.
Matka ucałowała Kurta gorąco. Była to kobieta prosta; wyczuwała doskonale, jaki skarb posiada w swym malcu.
— Dobrze, zabiorę cię. Ale przyrzekasz, że się to nie powtórzy?
— Nigdy, mamo, wierz mi, że nigdy.
— No, a teraz sprawię ci miłą niespodziankę. Otrzymałam dziś list. Zgadnij od kogo?
— Od ojca,
— Tak. Zgadnij co pisze?
— Może przyjedzie na Boże Narodzenie? Czy zgadłem?
— Tak.
— Brawo, ojciec przyjeżdża, brawo!
Chłopiec zaczął tańczyć z radości po podwórzu; uspokoił się dopiero, gdy matka przypomniała mu, że trzeba pójść i prosić prokuratora o przebaczenie. Gdy pani Unger wraz z Kurtem weszła na zamek, nie przy-

42