Strona:Karol May - La Péndola.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czy dom mój jest odpowiedni, wygodny?
— Ależ co do tego nie może być dwóch zdań; obawiam się tylko, czy nie sprawię panu zbyt wielkiego kłopotu.
— Niech pan da pokój z kłopotami. A więc wszyscy przenoszą się tutaj od dzisiaj, słowo się rzekło? Pan, hrabia, hrabianka i pani Sternau, cztery osoby — jeden powóz; ja, panna Sternau, Alimpo i Elwira — drugi powóz. Miejsca więc dosyć. Pokoje gościnne są zawsze w porządku. A teraz, droga pani Sternau, niech się pani postara, by mój pan kuzyn coś dostał do jedzenia. No i zostawcie mnie państwo samego. Jestem w bluzie roboczej, muszę się przebrać. Widzi pan, kuzynie, jestem człowiek prosty i walę prosto z mostu. Mam nadzieję, że zostaniemy przyjaciółmi, o ile okaże się pan taki sam w stosunku do mnie. — —
Po jakimś czasie dwa powozy i wóz opuściły leśniczówkę. Drogę odbyto ostrym kłusem. Przed hotelem „Angielskim“ w Moguncji nasze towarzystwo wysiadło i udało się na górę. Na schodach spotkali rządcę wraz z żoną.
— Aha, więc to monsieur Alimpo i jego poczciwa Elwira? — zapytał na ich widok leśniczy.
Usłyszawszy swe nazwisko, Alimpo skłonił się nisko i rzekł:
Mira! Soi Juan Alimpo y esta ma buena Elvira — Jestem Juan Alimpo, a to moja poczciwa Elvira.
— Do kroćset bomb i kartaczy, nie rozumiem ani słowa po hiszpańsku — rzekł leśniczy.
— Może pan mówi po francusku? — zapytał Sternau.
— Od biedy.

27