Strona:Karol May - Ku Mapimi.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

my mogli unieszkodliwić ludzi, którzy nas trzymają w swej mocy? Mogą nas przecież zabić.
Verdoja obawiał się o to samo, ale dla niepoznaki nadrabiał miną. Uspokoił Pardera fałszywemi pociechami. Zdawał sobie dokładnie sprawę, że od Juareza nie może się niczego dobrego, spodziewać, a u partji przeciwnej Juarezowi spotka się tylko z brakiem zaufania, z nieustępliwą i czujną inwigilacją. Postanowił więc zrezygnować zupełnie ze służby wojskowej i poświęcić się dwóm celom. Jednym miało być zdobycie posiadłości, którą mu obiecał Cortejo, drugim zaś Emma, którą musiał posiąść za tyle poniżenia i hańby. Potrzebny mu był jednak do zrealizowania tych obydwu zamiarów ktoś, na czyją wierność i przywiązanie mógłby liczyć. Pardero nadawał się do tego najlepiej. Starając się oficera usidłać i pozyskać, rotmistrz perorował:
— Właściwie jestem zadowolony z tego, co zaszło. Służba stała na przeszkodzie mojemu ciężkiemu zadaniu; teraz przeszkoda usunięta i mogę działać swobodnie. Czy pan pamięta wysokość swego długu u mnie?
— Hm, jestem sennorowi winien kilka tysięcy piastrów.
— Sumy tej nie będziesz pan nigdy w stanie zwrócić, jeżeli pozostaniesz sennor tym, kim jesteś. Niech mi pan dopomoże, a zanuluję cały dług i może się pan nadto spodziewać awansu i nagrody. Prócz tego jest jeszcze jedna gratka: ta piękna Indjanka Karja.
— Do licha! Jeżeli pan dotrzyma tej obietnicy, jestem gotów na wszystko.
— Może pan liczyć na mnie, jak na cztery tuzy. A co do obaw, że gotowi nas zabić, to powiem panu tylko

140