białych, którzy wobec osób trzecich darzą się pieszczotami i względami, podczas gdy na osobności drą ze sobą koty.
— Mój brat Old Shatterhand — odezwał się po chwili wódz — był w naszym wczorajszym obozie?
— Nie, tak daleko nie zaszedłem. Ale, sądzę, był tam król naftowy wraz z Pollerem i Buttlerem?
— Tak.
— Daliście im broń i amunicję?
— Tak.
— Powiedzieli wam, że nam towarzyszyli, że wraz z nami dostali się do niewoli Nijorów, że zdołali umknąć?
— Tak jest. Skąd mój brat wie o tem?
— Przypuszczam tylko — uśmiechnął się Old Shatterhand. — Mordercy potrzebują broni; musieli zatem śpieszyć do was, gdyż nikt inny nie mógłby im strzelb dostarczyć. Aby zaś zjednać sobie wasze względy, musieli was okłamać, — musieli zmyślić, że byli towarzyszami i obrońcami Szi-So. Nawet gdyby mi czas pozwolił, nie pojechałbym do waszego pierwotnego obozu, gdyż wieczorem dowiedziałem się, żeście go opuścili.
— Od kogo?
— Od moich oczu. Siedziałem po tej stro-
Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/92
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
90