Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mógłbyś to pan łatwo przypłacić skalpem! Gdyby wpobliżu nadarzyli się wrogowie?
— Sam Hawkens zapewnił mnie, że wrogów niema. Dlatego odzyskałem swobodę, która też pozwoliła mi się oddalić. Uszedłem taki dystans, że nie mogli mnie słyszeć, i wypróbowałem poszczególne głosy orkiestry. Niestety, przerwano mi pracę, złapano mnie ztyłu, ściśnięto za gardło i zaciągnięto do was. Ufam, że przeprawicie mnie zpowrotem.
— Stanowczo. Czy daleko do waszego obozu?
— No, dobry kwadrans trzeba chodzić.
— Doskonale! Pomówię teraz z mężem.
Z pomocą Maitsa, Wolfa, przetłumaczyła Indjanom słowa kantora. Postanowiono w następstwie wysłać Wolfa wraz z dwoma Indjanami do obozu białych.
Byli to wyśmienici pływacy; sprawnie i szybko przeprawili się na drugą stronę i skierowali następnie na lewo, aby, pełzając cichaczem nad wodą, zbliżyć się do obozu. Nie uszli daleko, gdy usłyszeli odgłos kroków. Zaszyli się szybko w zagajnik. Dwaj nadchodzący rozmawiali ze sobą półgłosem.
— Niepoprawny człowiek — rzekł jeden. — Na pewno nie usiedzi na miejscu. Skoro go znajdziemy, zawiesimy pomyleńca na linie. Jak myślisz, stary Drollu?
— Tak — potwierdził drugi. — Osobliwa opera, którą chce skomponować, jest, zdaje się, najtrzeź-

76