Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szeli niebawem zbliżające się kroki ludzkie i tętent kopyt. Zobaczyli długi oddział ludzi i koni, który ich wyminął; ponieważ oddział był oświetlony księżycem, więc mogli wyraźnie rozpoznać poszczególne postacie. Wszyscy ich przyjaciele mieli ręce i nogi spętane, i mogli stawiać tylko bardzo drobne kroczki. Nikogo nie brakowało, prócz kantora. Winnetou, podobnie jak Old Shatterhand, kroczył między czterema rosłymi Indjanami.
Skoro ostatni czerwony zniknął, Hobble, odgrażając się pięścią, szepnął:
— Gdybym tak mógł, jak pragnę, rozdarłbym tych czerwonych łotrów na takie kawałki, że frunęłyby jak ptasie wióry na polowaniu! Ale ja im jeszcze pokażę, co znaczy taki Hobble-Frank, kiedy gniew jego się wścieka, a wściekłość się gniewa! Odeszli, a myśmy został jak dwa połamane parasole, albo jakgdyby obuwie przyrosło nam do nóg! Czy nie pójdziemy za nimi?
— Nie.
— Czemu nie?
— Ponieważ niepotrzebnie nadłożymy drogi. Czerwoni, ze względu na jeńców, musieli wybrać najwygodniejszą, dłuższą drogę. My zaś zejdziemy nadół drogą, którą oni wkroczyli.
— A potem?
— Potem zobaczymy, co się da zrobić.

9