jeźdźcy; byli to Indjanie. Jechali w galopie — przewinęli się kilkakrotnie przez zagajnik. Wreszcie jeden zawrócił i dał znak; nie znaleźli bowiem nic podejrzanego.
— Mój brat niech spojrzy przez szkła; może pozna twarze — powiedział Winnetou.
Old Shatterhand spojrzał. Na znak wywiadowcy z zagajnika wysunęli się jeźdźcy, długi szereg jeźdźców, wymalowanych farbami wojny; nie można było przeto rozpoznać ich twarzy. Nakońcu wszakże jechało dwoje niemalowanych, których Old Shatterhand zmiejsca poznał. Byli to Nitsas-Ini i jego biała żona. Skoro skrył ich zagajnik, rzekł Apacz:
— Musieli to być wojownicy Nawajów. Czy poznałeś kogo?
— Tak, Nitsas-Ini i jego squaw jechali nakońcu.
— Obozowali na pewno nad ujściem rzeki. Czemu opuścili to miejsce?
— I czemu jadą prawym wybrzeżem?
— Tak, to dziwne. Wiedzą przecież, że Nijorów należy szukać na lewem wybrzeżu, gdyż tutaj ciągną się ich tereny.
— Znajduję tylko jedną odpowiedź: król naftowy sprowadził ich na manowce.
— Uff! Na pewno pojechał do nich po broń. Pragnąc zyskać na czasie, skierował Nawajów na złą drogę.
Strona:Karol May - Król naftowy V.djvu/102
Wygląd
Ta strona została skorygowana.
100