Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ja również doszedłem do wniosku, że pojedynczy czerwony jest Nawajem, a reszta Nijorami, choć z innych przestanek. Ale nie czas na wyjaśnienie! Nie widać już Winnetou. Dogońmy go czem prędzej!
Westmani dosiedli rumaków i popędzili w gapie za Apaczem. Zanim jeszcze słońce się ukryło Winnetou zjechał z tropu na lewo w las, gdzie wkrótce dotarł do zagłębienia, wyglądającego jak zapadnięta sztolnia. Może była to jaskinia podziemna której pokrywa ongi się złamała. Apacz wskazał nadół i rzekł:
— Rozbijemy obóz na dole. Jeśli postawimy na górze wartownika, na dole będziemy mogli rozpalić ognisko, niewidzialne dla wrogów.
Ziemia opadała niezbyt stromo, więc łatwo było sprowadzić konie. Na gałęziach zagajników znalazło się dosyć paszy dla zwierząt. Na brzegu zostawiono strażnika, a w głębi rozpalono ogień i gotowano na nim wieczerzę.
Dzień następny był tematem rozmów, które nie przeciągnęły się jednak długo, gdyż, zmęczęni długą jazdą, wszyscy rychło się pokładli do snu. Przed spoczynkiem Old Shatterhand odbył krotką naradę z Winnetou.
— Być może, jutro dojdzie do rozprawy, — rzekł — przed którą trzeba będzie usunąć kobiety i dzieci, a nawet mężczyzn wychodźców. Jako niedoświadczeni będą nam tylko zawadą. Czy nie

80