Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

den ptak nie zakłóci spokoju; żaden motyl nie sfrunie nad kwiatami. Wydawało się, że tu życie zamarło. Wydawało się? O nie, nietylko wydawało się, ale naprawdę zamarło. Na jeziorze pływały niezliczone zdechłe ryby, których matowe łuski odbijały w sposób szczególny od ciemnej, oleistej połyskującej powierzchni. Dodajmy do tego niebywale silny zapach nafty. Ten nieoświetlony staw, który leżał przed widzami jak znieruchomiałe w śmierci oko, słusznie nosił nazwę Gloomy-water — Ciemna woda. Wywierał tak przygnębiające wrażenie, że Rollins i Baumgarten przez dłuższy czas stali na brzegu, nie mówiąc słowa.
— No, oto jest Gloomy-water, — przerwał milczenie król naftowy. — Co pan o tem myśli, Mr. Rollins? Jak się tu panu podoba?
Budząc się ze zdumienia, jak ze snu, bankier odetchnął głęboko i odpowiedział:
— Jak mi się podoba? Co za pytanie! Zdaje się, że starożytni Grecy wierzyli w wodę, przez którą umarli przeprawiają się do zaświatów. Ta woda musiała wyglądać tak, jak nasze jezioro, nieinaczej.
Nic nie wiem o tej wodzie greckiej, ale mogę się założyć, że niepodobna jej porównać z naszem jeziorem, ponieważ nie posiadała nafty. Zejdźcie z konia, sir, i zbadajcie naftę. Obejdziemy jezioro wokoło!
Jeźdźcy zeskoczyli z koni, które następnie przywiązali, ponieważ zwierzęta parskały i wierzga-

48