Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wody, albo za szklankę piwa, zapłaciłbym chętnie trzy marki.
Kantor nie mógł się powstrzymać od bolesnej uwagi:
— Bardzo mi przykro, panie Hobble-Frank. Gdybym miał wodę, chętniebym się z panem podzielił.
Ten zacny człowiek żałował bardzo, że podrażnił był Hobble-Franka. Kusy myśliwy, niemniej przecież zacny, również biadał w duchu. Wyrzucał sobie grubjaństwo, którego się dopuścił wobec kantora; pragnął zatem zgody, choć nie uważał za stosowne wyjawiać swej skruchy. Odpowiedział więc na zapewnienie emeritusa:
— A wie pan, czy jabym od pana przyjął?
— Spodziewam się.
— Nie spodziewaj się! Jakkolwiek wielkie odczuwam pragnienie, mój nieugięty charakter pozwoliłby mi oprzeć się pokusie. Niech pan da cały ocean wody — nie tknę ani kropli. Wiedz pan, że „dziadowskim rymem“ odepchnął pan najlepszego przyjaciela. Wielka to dla ciebie strata. Smutne, ale prawdziwe! Nie mogę panu, mimo najlepszej chęci, pomóc.
Kantor zmarkotniał i pogrążył się w smutne rozmyślania. Już wszyscy ułożyli się do spoczynku, tylko on nie mógł przymknąć oka. Szukał sposobu przebłagania Franka. Nareszcie wpadł na

126