Strona:Karol May - Król naftowy IV.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

na promień widzenia lunety. Nie zauważą samotnego jeźdźca, natomiast mogliby dostrzec cały oddział.
Popędził naprzód i zatrzymał konia. Ujrzeli jak skierował lunetę ku lasowi. Następnie wrócił i oznajmił:
— Musicie wiedzieć, że obecnie jest przypływ Chelly. Płynie tam, dokąd dążymy, w głębokiej dolinie, której strome ściany pokrywa las; ale, ponieważ wilgoć nie wydostaje się poza dolinę, więc las ów sięga tylko krawędzi skał, nie pokrywając płaskowyżu. Na górze tworzy bardzo wąski pas, który wybadałem lunetą. Gdyby Nijorowie tam obozowali, musiałbym ich dostrzec. A zatem, znajdują się na dole, w głębi, nad samą rzeką. Jedźmy naprzód!
Zorza wieczorna była w tych stronach bardzo krótka. Niezadługo zapadł mrok, sprzyjający wyprawie. Po kwadransie — po dźwięku kopyt — poznali, że jadą po gruncie pokrytym trawą. Wnet potem dostali się do lasu i, zatrzymawszy konie, zeskoczyli z siodeł,
Nie było mowy o zapaleniu ogniska. Z powodu bliskości Indjan trzeba było kryć się w mroku, i tak daleko, aby wróg nie usłyszał parskania. Old Shatterhand i Winnetou byli przekonani, że Indjanie obozują mniej więcej w miejscu, nad którem unosiły się sępy. Poszli na zwiady. Wszyli się w las i dopiero po pół-

122