Strona:Karol May - Król naftowy III.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Podnieśli się i ujęli konie za cugle.
Tak, w pueblo spostrzeżono antylopy; teraz wracały, ścigane przez czterech prześladowców, którzy dobywali z koni ostatnich sił.
— Tylko czterej! — rzekł Winnetou. — Bodajby wódz był między nimi!
Old Shatterhand wyjął szybko dalekowidz i skierował go na jeźdźców.
— Jest! — oznajmił. — Mknie na czele, na najokazalszym rumaku.
— Dobrze! — zawołał Apacz z błyszczącemi oczami. — Czy schwytamy go?
— Tak. I, oczywiście, nietylko jego, ale również trzech pozostałych.
Uff!
Wykrzyknąwszy to słowo, dosiadł rumaka i ujął za srebrną strzelbę. W tej samej chwili Old Shatterhand siedział już na swoim koniu i trzymał sztuciec wpogotowiu. Wnet nadciągnęło uciekające stado i przemknęło w oddaleniu niespełna tysiąca kroków. Czterej Indjanie znajdował1 się jeszcze daleko; słychać było szybkie ich okrzyki, któremi napędzali konie.
— Teraz! — krzyknął Winnetou.
Jednocześnie z tym okrzykiem pomknął ukosem na spotkanie Indjan, a Old Shatterhand za nim. Czerwonoskórzy byli zaskoczeni nieoczekiwanym napadem.
— Stój! — zawołał Old Shatterhand, powstrzy-

68