Strona:Karol May - Król naftowy II.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

słaba płeć jest niezłomna w dobroci. Nie zawiódł się pan na mnie, panie Hawkens! Nie chcę nic wiedzieć o ukaraniu tej bandy. Niech sobie uciekają!
Mówiłaby dłużej, gdyby nie wrócili wychodźcy ze spętanym scoutem, oraz żołnierze, którzy przyprowadzili konie i zatrzymali się przed wozami.
Krzyżowały się pytania i odpowiedzi. Nieprędko można było zaspokoić ciekawość wychodźców. Nawet kantor przysłuchiwał się uważnie, mimo że nie siedział, jak inni spokojnie koło ogniska, lecz krzątał się nieustannie; niezadowolony z ugrupowania jeńców, przesuwał to jednego, to drugiego w jedną, lub w drugą stronę.
— Co pan robi? — zapytał wreszcie Sam. — Czy nie leżą, jak trzeba, panie kantorze?
Zagadnięty odwrócił się i rzekł:
— Kantor emeritus, jeśli łaska, panie Hawkens! Jedynie przez wzgląd na dokładność. Tak, odgadł pan, jeńcy powinni leżeć zupełnie inaczej.
— Dlaczego?
— To ugrupowanie nie wywiera właściwego wrażenia. Zdaje się, że zapomniał pan, albo też nie wiesz zgoła, czem ja właściwie się zajmuję?
Ponieważ Sam nie przypominał sobie chwi-

46