Strona:Karol May - Król naftowy II.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tak! — roześmiał się Szi-So. — I jaki stąd płynie morał?
— Morał? Co pan ma na myśli? Co to ma znaczyć? Niech panu to aby nie wyjdzie na złe! Opowiedziałam o tym guziku, ponieważ widzę, że pan jesteś takim właśnie dzielnym rycerzem. Czy u Indjan też bywają zaczarowane królewne?
— Nie.
— Szkoda wielka! Myślałam, że dojdzie pan tak samo do stu jedenastu bohaterskich czynów. Lecz, w każdym razie, zasłużył pan na mój szacunek i na moją wdzięczność!
Chciała coś jeszcze dodać, ale ktoś ją gwałtownie odsunął. Był to kantor, który, uchwyciwszy dłoń Szi-So, rzekł:
— Drogi przyjacielu i młodzieńcze, wie pan, że chcę skomponować wielką operę bohaterską?
— Tak, wspominał pan nieraz.
— I że ta opera będzie miała dwanaście aktów? Mówił pan właśnie o dwunastu.
— Pięknie! W którym akcie chce pan wystąpić?
— Dlaczego ja?
— Ponieważ jest pan bohaterem, jakiego poszukuję właśnie. Wystąpi pan nakońcu, ciągnąc na lassie zdrajcę przez całą scenę. A zatem, w którym akcie?

31