Strona:Karol May - Król naftowy II.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wielka burza z taką nawałnicą, że wszystko niebawem będzie pływać.
— Ja też tak sądzę, nie chce mi się jednak pływać. Czy nie udzieliłbyś nam schronienia w pueblu?
— Moi biali bracia mogą wejść wraz z kobietami i dziećmi. Nie zmoczy ich ani jedna kropla deszczu.
— A nasze zwierzęta? Czy nie znajdzie się i dla nich pomieszczenie? — Można je będzie zamknąć w korralu, tam na lewo, za węgłem puebia.
— Dobrze. Tymczasem mogą wejść kobiety.
Spuszczono jeszcze kilka drabin, poczem kobiety i dzieci weszły na drugie piętro i przez otwór do wnętrza pierwszego. Wiele squaws indjańskich, a także wyrostków, zeszło nadół i zaniosło bagaż, zdjęty z koni i mułów, przez pierwszą platformę do parteru. Tam, gdzie wskazał wódz, dosyć wysokie mury zamykały czworokątny plac, nazwany przez Ka Maku korralem. Tu umieszczono konie, poczem zaparto wejście sztabami, wsadzonemi naukos do oznaczonych dziur w murze. Ledwo ostatnią założono, padła błyskawica. Zdawało się, że całe niebo w ogniu. Rozległ się piorun, aż ziemia jękła. Jednocześnie spadł deszcz tak ulewny, że nie widać było nic na odległości kilku kro-

138