Strona:Karol May - Król naftowy II.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niego, to niektórzy wreszcie dosięgną dachu i stąd będą mogli dostać się do wnętrza parteru, gdzie znajdzie się także aqua destillanterium.
— Byłaby to przemoc — rzekł Sam Hawkens. — Musimy unikać gwałtu, jeśli się nie mylę, i, zdaje się, unikniemy. Wódz schodzi nadół. Mam wrażenie, że chce z nami pomówić.
Istotnie, Ka Maku zszedł na pierwszą platformę, zbliżył się do krawędzi i zapytał:
— Czy blade twarze znalazły wodę?
— Pozwól nam wejść do puebla, a na pewno znajdziemy, — odpowiedział Sam.
— Domyślasz się słusznie. Dałbym wam chętnie, ale jest ona tutaj tak rzadka, że — —
— Zapłacimy! — przerwał Sam.
— Zgoda! Chyba mój brat wie, że mnóstwo czerwonych plemion wykopało topory wojenne przeciwko białym. Czy można w ięc ufać bladym twarzom?
— Nie wszystkim. Może jednak słyszałeś o nas. Ja i ci dwaj wojownicy, którzy stoją przy mnie, nazywamy się „trójlistkiem”. Za mną zaś widzisz — —
— Trójlistek? — zapytał szybko wódz. — Znam wasze nazwiska! Nazywacie się Hawkens, Stone i Parker?
— Tak.
— Czemu nie powiedzieliście odrazu? Trójlistek zawsze był dla nas-czerwonych życzliwy.

136