Strona:Karol May - Król naftowy I.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

hihihihi! Trójlistek i trwoga! Mogę przysiąc, że się poróżnimy. Zamierzają napaść na karawanę, a my na to nie możemy pozwolić.
— Czy unieszkodliwisz ich, o ile się okażą finderami?
— Tak.
— Nie obędzie się bez walki!
— Tak sądzisz? Pshaw! Ten stary coon — mówiąc to, wskazał z zadowoleniem na samego siebie — ma czasami myśli lepsze niż nóż, lepsze niż kula. Chętnie stroję żarty i, jeśli dają przewagę nad nieprzyjacielem, umiem ją wykorzystać. Niechętnie natomiast przelewam krew. Można zostać panem swych wrogów, nie pozbawiając ich życia.
— A więc podstęp? — wtrącił Parker.
Yes.
— Jaki?
— Nie wiem jeszcze. Okaże się w chwili stosownej. Musimy nadewszystko udawać niedoświadczonych półgłówków
— Greenhornów?
— Tak, greenhornów, co przyjdzie ci, Parkerze, z łatwością, gdyż jesteś nim istotnie. Spójrzcie, jak sobie zęby wycierają moją Mary, moim drogim mułem!
— Trzeba przyznać, że nie jest slicznotą, Samie!
— Slicznotką? Brednie! Jest szkaradnem bydleciem, przepysznie szkaradnem bydlęciem;

23