— Smalone duby! Co ci do głowy strzeliło, Paddy? Bierzemy, ale nigdy nie płacimy. Wiesz o tem dobrze. Z tobą to inna para cholewek. Ty jesteś naszym paserem, i tobie nietylko płacimy, ale pozwalamy się ocyganiać. Wróćmy do rzeczy! Nie będziemy z wychodźcami mieli ciężkiej przeprawy. Jest tam czterech naganiaczy wołów, — można ich nie brać w rachubę — dwóch chłopców na koniach i scout[1], wynajęty przez wychodźców. Tylko z tym trzeba się liczyć, ale wszak w dwunastkę damy sobie z nim radę, Pierwszą kulę przeznaczyliśmy dla niego. Nie wiem, kto siedzi w wozach, ale kto się chowa pod nakryciem, ten chyba nie jest zdolny do poważnego oporu. Poza tem jechała nakońcu jeszcze jedna kreatura, o której doprawdy nie mogę powiedzieć, czy jest mężczyzną, czy kobietą, aczkolwiek nosi na plecach strzelbę, a pod płaszczem szablę. Zagadnąłem to indywiduum, ale otrzymałem krótką i niezrozumiałą odpowiedź. O ile się nie mylę, mówi po niemiecku.
— Co za głupota! Człowiek, noszący tutaj szablę, jest napewno warjatem, lub przynajmniej nieszkodliwym oryginałem. A zatem zamierzacie napaść na karawanę?
— Pewnie!
— Mam nadzieję, że będę w tem miał swój udział?
— Naturalnie. Zaraz usłyszysz warunki.
Ponieważ w tej chwili wyszła z chaty mu-
- ↑ Przewodnik.